*UWAGA BLOG BĘDZIE PISANY PRZEDE WSZYSTKIM Z PERSPEKTYWY ZAYN'A !*
Zima. Dokładnie 6 grudnia 2011. Wychodziłem właśnie z Cà Phê znajdującą się na Upper Street. Właśnie w takie zimowe wieczorki lubiłem się tam przejść. Dobra kawa zawsze poprawi nastrój a przede wszystkim ogrzeje i nasze zlodowaciałe ciało.
Zakładałem już szalik który przed wypiciem płynu powiesiłem na czarnym wieszaku na ubrania. Obwiązałem materiał w okuł szyi i lekko wsadziłem go pod płaszcz.
Gdy wychodziłem w kawiarni moją twarz oblało zimno. Odruchowo twarz schowałem w szalu.
Gdy wychodziłem w kawiarni moją twarz oblało zimno. Odruchowo twarz schowałem w szalu.
Idąc mało zaludnionymi ulicami Londynu myślałem o wszystkim. O zespole rodzinie. O Perrie. O fanach. Po prostu o wszystkim.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie pisk jakiś dzieciaków. Rozejrzałem się i zobaczyłem że z różnych domów wybiegają dzieciaki. Skaczą wystawiają języki.
Spojrzałem w niebo i zobaczyłem że zaczęły spadać pierwsze pojedyncze płatki śniegu. Nim się zorientowałem byłem pod domem.
Wszedłem po paru schodkach i otwierając drzwi krzyknąłem "Jestem". Zdjąłem kurtkę, szalik i buty. Miałem już iść na piętro - do swojego pokoju, ale z kuchni usłyszałem znajomy głos który nie był żadnego z domowników. Przejechałem dłonią po włosach które nie były dziś postawione i skierowałem się w stronę pomieszczenia. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu przy stolę wraz z moją mamą siedziała Pani Styles - Mamą Harrego.
Wszedłem po paru schodkach i otwierając drzwi krzyknąłem "Jestem". Zdjąłem kurtkę, szalik i buty. Miałem już iść na piętro - do swojego pokoju, ale z kuchni usłyszałem znajomy głos który nie był żadnego z domowników. Przejechałem dłonią po włosach które nie były dziś postawione i skierowałem się w stronę pomieszczenia. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu przy stolę wraz z moją mamą siedziała Pani Styles - Mamą Harrego.
-Witam
Rzuciłem gdy tylko wszedłem. Poczułem na sobie wzrok kobiet.
- Cześć Zayn
- Skarbie gdzie byłeś ?
Oparłem się o blat kuchenny i śląc oby dwóm kobietą uśmiech wyjaśniłem iż potrzebowałem świeżego powietrza.
- Co raz częściej go potrzebujesz.
Usłyszałem głos Doniy. Przewróciłem tylko oczami. Wiedziałem że znów będzie chciała zacząć temat mojej obecnej dziewczyny Perrie.
Była dobre w te klocki. Widziała gdy coś się działo w naszym związku.
Nic nie mówiąc ominąłem siostrę i poszedłem na piętro do swojego pokoju. Nie był on piękny. Kremowe ściany z plakatami samochodów. Meble w kolorach ciemnego drewna. Był nie mały i nie duży. Ładny ,ale i brzydki. Ważne że był mój.
Rzuciłem się na łóżko i kładąc ręce pod karkiem zamknąłem oczy. Wciąż myślałem o moim związku z Perrie. To miało sens ?. Być z dziewczyną którą już od jakiegoś czasu się nie kocha ?.
Żenada, ale co mam jej powiedzieć : "Cześć Parrie nie kocham Cię już nie wiem dlaczego, ładna pogoda nie ?"
Malik stajesz się co raz bardziej żałosny wiesz ?.
Chwilę jeszcze myślałem nad tym wszystkim i usnąłem. Najzwyczajniej w świecie usnąłem.
Kurde, fajnie się zapowiada ;) xx
OdpowiedzUsuń-Aneta ;) x
Fajny :>>>>
OdpowiedzUsuńAle to już wiesz : > Mam nadzieję, że jeszcze dodasz coś w tym tygodniu : D
Super nie mogę się doczekać następnych
OdpowiedzUsuńFajne Podoba mi sie ;>> Czekam na następny <333
OdpowiedzUsuńsuperrr.♥
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Zabieram się za kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń